Na co dzień pokonuję kilometry na gravelu. Dobrze mi z tym, więc nie miałem zamiaru zmieniać na mtb. Ale kto mówi o zmianie, skoro można korzystać z najlepszych atrakcji obydwu światów. Żeby życie miało smaczek… czas na Czarne Serce!
Raz gravelem, raz MTB
Kalendarz imprez pęka w szwach. Mamy do wyboru kilkadziesiąt imprez dla rowerów z barankiem. Nic dziwnego, że pojawiają się alternatywy dla zawodów z „gravelem” w nazwie. Jedną z takich propozycji jest Czarne Serce, przygotowane przez Polskie Kolarstwo Przygodowe.
Trójmiasto i okolice to raj dla miłośników gravela i mtb. Szosowcy też dają radę, zasuwając po Żuławach lub mierząc się z morenowymi Kaszubami. Ale prawdziwą zabawę, niedostępną w większości rejonów Polski, mają miłośnicy offroadu. Trójmiejski Park Krajobrazowy i pobliskie Kaszuby to gąszcz niezliczonych ścieżek i szutrów, okraszony całkiem sporymi wzniesieniami i spektakularnymi singlami. Aż głowa boli od dostępnych opcji.
W takich właśnie okolicznościach przyrody 23 kwietnia 2022 będziemy mierzyć się z trasą Czarnego Serca.
Dlaczego Czarne Serce
Jak wynika z wypowiedzi Leszka Pachulskiego, nazwa Czarne Serce nie ma żadnego drugiego dna. Po prostu pierwotna wizualizacja śladu trasy nieco przypominała serce i tak już zostało. Nie zmienia to faktu, że mocne serce przyda się każdemu, kto zmierzy się z tym wyzwaniem.
Kiedy? |
23 kwietnia 2022 |
Gdzie? |
Start i meta w Sopocie, w okolicach Łysej Góry |
Jak daleko? |
200 km |
Jak wysoko? |
Tutaj przygotujcie się na wyrypę – blisko 4000 m przewyższeń |
Limit czasu? |
Oczywiście, 16 godzin. Dużo? W teorii tak. W praktyce sami zobaczycie! |
Inną kwestią pozostaje odpowiedź na pytanie „dlaczego startuję w Czarnym Sercu”. Powiedzmy wprost – Leszek Pachulski jest zwolennikiem MTB i jazda na gravelu go nie przekonuje. Kto miałby więc wyznaczyć lepszą trasę MTB? Chłopaki są lokalsami, więc znają trójmiejskie ścieżki jak mało kto, jeżdżąc po nich nawet zimą (o tym, że nie lubią trenować na trenażerze możecie posłuchać tutaj).
Jak sami mówią o swoim najnowszym maratonie,
"Zabawa zaczyna się tam, gdzie kończy się gravel."
Postanowiłem więc wskoczyć na swojego fulla i sprawdzić, czy faktycznie jest tak fajnie, jak mówią.
Ile MTB w MTB?
Przyzwyczailiśmy się już do pytania ile jest gravela w gravelu. Postanowiłem sprawdzić, czy Czarne Serce jest faktycznie tak wymagające.
Znam lokalne ścieżki dosyć dobrze, więc na początku prawie nic mnie nie zaskoczyło. Pokonując kolejne kilometry trasy (i metry przewyższeń) jechałem ścieżkami, które już znałem wcześniej. Na niektórych z nich nie byłem od lat, śmigając w międzyczasie na gravelu. Szlakiem Borsuka dotarłem do Glinnej Góry, by dalej Szlakiem Lisów pokonać Poziomkową Górę. Droga Wielkokacka miała zaprowadzić mnie w okolice domu, ale tu spotkała mnie pierwsza niespodzianka – trasa meandruje przez najlepsze smaczki Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Droga, która na gravelu zajmuje mi pół godziny, w przypadku trasy Czarnego Serca jest dwa razy dłuższa i obarczona kilkuset metrami wspinaczki. Jednym zdaniem, Czarne Serce oferuje znane i sprawdzone szlaki w niespotykanej zazwyczaj kompilacji.
Po 36 kilometrach meandrowania po parku, dotarłem do najwyższego wzniesienia w Gdyni – Góry Donas. Po kolejnych pięciu opuściłem miasto z morza i marzeń, udając się na zachód, w kierunku małego Trójmiasta Kaszubskiego.
Zero asfaltu. Zero szutrów?
Przyznaję, że na trasie są śladowe odcinki utwardzone. Na pokonane ok. 100 km trasy, jedynie kilkaset metrów było pokryte asfaltem. Co mnie zdziwiło, nie brakowało natomiast odcinków szutrowych. Jako zapalony gravelowiec, nie narzekam. 😉 Co więcej, wraz z pokonywaniem kolejnych kilometrów, trasa nabierała charakteru przekładańca – odcinki szutrowe ustępowały leśnym ścieżkom, by zamienić się w techniczne single, które miały swój finał na szerokim leśnym dukcie. I tak w kółko. Zero nudy. Ciągle coś się działo, czy to pod kołami, czy czy wokół. Było co oglądać. Kilkukrotnie drogę przecięły mi sarny i dziki, wzmacniając poczucie bycia blisko natury.
Zabawa na cały dzień
16-godzinny limit na 200-kilometrową trasę wydaje się być niewyobrażalnie długi. Jednak charakterystyka Czarnego Serca pokazuje, że średnia 20 km/h jest nieosiągalna dla większości śmiertelników na swoich góralach. Ja planuję pokonać trasę w kilkanaście godzin, biorąc pod uwagę mój styl jazdy (wolę pokonywać setki kilometrów wolniej, niż dziesiątki szybciej) oraz fakt, że z pewnością nie będę w stanie oprzeć się chęci udokumentowania trasy. W połowie marca z ziemi wystają kikuty drzew i krzewów, ale za miesiąc, kiedy soczysta zieleń wystrzeli, będzie niewyobrażalnie pięknie.
Z uwagi na ograniczenia czasowe, jak również aby nie spojlerować sobie (i Wam) całej trasy, na 55. kilometrze zawróciłem, włączając się do 149. kilometra trasy. Za kolejne 10 kilometrów zdobyłem Długą Górę, z której rozpościera się przepiękna panorama Rumi. No, może Rumia w tym miejscu nie zachwyca, ale widok wciąż robi wrażenie.
Później Rezerwat Przyrody „Cisowa”, ogród botaniczny „Marszewo”, znana z naszej wspólnej Coffee Wanogi szutrówka do Demptowa i ciąg dalszy zabawy na morenach TPK. Do samej mety nie ma nudy. Serio.
Kilka tipów
Czarne Serce to nie jakaś wielka filozofia – wsiadasz, jedziesz, cieszysz się widokami i za jakiś czas wracasz na Łysą Górę w Sopocie. Warto jednak pamiętać, że:
✅ Z uwagi na ilość przewyższeń, warto zabrać ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy serwisowe. W razie dużej awarii cywilizacja jest bardzo blisko.
✅ Na trasie jest kilka „Żabek” i sklepików, ale jeśli będzie gorąco, trzeba mieć ze sobą zapas picia.
✅ Co prawda szutry pojawiają się, ale nie brakuje singli, podjazdów i technicznych zjazdów z korzeniami. Mleko zrobi robotę.
✅ O ile na siłę można przejechać trasę na gravelu, to zdecydowanie MTB lepiej sprawdzi się na tej trasie. Gravel zostawcie sobie na inne okazje.
Podsumowanie
To jedna z tych atrakcji, które nie wymagają wiele planowania i zastanawiania się. Jeśli macie czas w przedostatni weekend kwietnia, wskakujcie na rower i podziwiajcie „płaskie” Trójmiasto. Kto jeździł wie, czego się spodziewać. Kto nie mierzył się z tutejszymi morenami, będzie czuł się jak w górach. No, przynajmniej jak na pogórzach. 😉😎
PODOBA CI SIĘ? DAJ ZNAĆ INNYM 👇
DZIĘKUJĘ! 👍
Zobacz trasę rekonesansu
Zobacz trasę całego maratonu
Znak przy wjeździe do Rezerwatu „Cisowa”
Podobał Ci się artykuł? Dodaj swoją ocenę!
Kliknij, aby ocenić
Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów 1
Dodaj pierwszą ocenę!
6 komentarzy
To się widzimy zatem.
Widzimy się, Sławku! 🙂
Chciałem wystartować w Czarne Serce jako forma przetarcia przed CD. Jednak po analizie informacji jakie pojawiły się na temat trasy oraz komunikacie organizatora rezygnuję.
Pierwsze co mnie odtrąciło to 3 bufety. Co 50 km bufet. Te zawody tracą sens. Nie ma nic samowystarczalności. Po prostu kolejny ultramaraton MTB. O ile bufet na ultra w formie wspólnej integracji to coś ciekawego i fajnego to tutaj po prostu punkt do uzupełninia i jazda dalej.
Jako, że w TPK startowałem nie raz w przeróżnych zawodach to CS miał być właśnie formą samowystarczalności / zabawy. Szkoda że tak mocno zmienione zostało podejście. Ta forma nie jest dla mnie.
Dzięki Janek za komentarz.
Jak dla mnie, bufety wzmagają odczucie zabawy. Osobiście mam ograniczoną potrzebę rywalizacji, za to znaczną luźnej rowerowej zabawy. Dlatego ta formuła mi odpowiada.
Rozumiem, że nie wszystkim. Spotykam się z tym samym, kiedy mówi się o pit-stopie na Wanoga Gravel. Jednym to bardzo się podoba, inni twierdzą, że zabija to ideę samowystarczalności.
A skoro mowa o tym, to o prawdziwej samowystarczalności opowiada Łukasz Ugarenko w podcaście o Silk Road Mountain Race, polecam!
Piotr, o ile na Wanoga był bufet integracyjny jeden (chyba w połowie) na 600 km, coś świetnego. O tyle tutaj mamy raptem 200 km i 3 bufety !!! No jak na zwyczajnych zawodach MTB. Co 50 km bufet. O to mi chodzi. Nie musze nic planować, kalkulować. Mi chodzi o taką właśnie luźną jazdę. Kilku kolegów chciało potraktować Czarne Serce jako pierwsze ultra ale co to za ultra jak masz bufety z automatu czynne cały czas? Rozumiem integracja ale to już przestaje być coś wspólnego z ultra. Jedynie takie 2x MTB Gdynia Maraton 2021 – tam było troszkę powyżej 100 km. Jedynie co różni te imprezy to oznakowanie trasy Maratonu Gdynia. Tutaj organizator nie musi znakować co chociaż to daje jakiś zalążek samowystarczalności (motyw nawigacji samodzielnej). Zdaje sobie sprawę ilu ludzi tyle gustów. Ja osobiście jestem na nie takiej liczbie bufetów.
Janek, na Czarnym Sercu może się więc nie zobaczymy. Ale przy innej okazji jak najbardziej! 👍