Czy może być coś lepszego od 470-kilometrowego przejazdu szutrami przez urokliwe tereny Warmii i Mazur? Chyba tylko dwie takie eskapady pod rząd. Licząc więc na podwójną przyjemność obcowania z pięknymi okolicznościami przyrody, jak również z chęci poznania trasy odbywającego się wkrótce maratonu Great Lakes Gravel 2020, postanowiłem udać się do Wilim, gdzie 24 września 2020 z terenów Gościńca pod Dębem wystartuje 250 zawodniczek i zawodników, którzy będą upajać się pięknymi widokami, walcząc jednocześnie z własnymi słabościami.
GENEZA GLG
Organizatorzy na początku przedstawiali GLG jako odpowiedź na nieco bardziej przygodową Pomorską 500, która już w swojej pierwszej edycji otrzymała łatkę „Piekła Północy”. Istotnie, trasa imprezy organizowanej przez Leszka i Olka Pachulskich sprawiła uczestnikom (może nawet samym twórcom) kilka niespodzianek, głównie ze względu na duże opady deszczu przed wyścigiem i w jego trakcie, co znacznie utrudniło przejezdność niektórych odcinków trasy. Pomysłodawcy GLG założyli więc, że wyścig rozgrywany w Krainie Tysiąca Jezior ma być w 100% przejezdny na szutrówce. Co więcej, przejazd ma mieć flow. Oznacza to, że pokonanie warmińsko-mazurskiej pętli ma dla posiadaczy graveli nie tylko być możliwe bez ciągłego schodzenia z roweru, ale powinno sprawiać frajdę. Czy istotnie tak jest? Powiedziałem: „sprawdzam” i w piątkowy wieczór wyruszyłem w poszukiwaniu niezapomnianych wrażeń, oczekując spełnienia obietnic twórców maratonu.
BAZA RAJDU
Gościniec pod Dębem, który jest bazą maratonu, położony jest malowniczo nad Jeziorem Dadaj w Wilimach koło Biskupca, tuż przy historycznej granicy Warmii i Mazur. To całoroczny obiekt wypoczynkowy, prowadzony przez małżeństwo Bożenę i Krzysztofa Przystupów. Pan Krzysztof powitał mnie z zaciekawieniem, kiedy zaparkowałem auto na placu przed restauracją. Nie rozpoznał we mnie jednego z przyszłych zawodników, ponieważ nie zdążyłem zdjąć garnituru po służbowym spotkaniu w Olsztynie. Mimo to, od razu zaoferował coś do jedzenia, a na informację o tym, że nie jem mięsa, poprosił w kuchni, by przygotowano mi odpowiednie danie.
W gościńcu do dyspozycji zawodników będzie około 160 miejsc noclegowych w pokojach 2, 3, 4, 5 i 6-osobowych, a także 4 i 5-osobowych domkach położonych tuż przy linii brzegowej Jeziora Dadaj. W tej chwili większość miejsc jest już zarezerwowana, jednak warto zapytać. Ja byłem w stanie zaklepać sobie nocleg przed zawodami.
Na terenie ośrodka działa wspomniana kuchnia, która serwuje dla klientów restauracji pyszne dania. Szczerze przyznaję, że zupa ze świeżo zebranego szczawiu smakowała wybornie. Pan Krzysztof towarzyszył mi opowiadając lokalne historie i zachwalając piękno okolicznych terenów.
ŁATWO NIE BĘDZIE – TRASA
Ktokolwiek liczył na łatwą alternatywę dla wspomnianej Pomorskiej 500, ten się rozczaruje. Co prawda trasa GLG była dla mnie przejezdna w całości, jednak na pewno nie monotonna ani nudna. Były też elementy krajoznawcze i przygodowe, wymagające skupienia i techniki. Szuter to nie jedyny rodzaj nawierzchni, na którym przyjdzie zmagać się startującym. Jest dominujący, ale nader często ustępuje miejsca kocim łbom, z pewnością pamiętającym koła wozów z XIX wieku. Kiedy pokonywałem te odcinki, pozwalające rozpędzić się do zaledwie kilku kilometrów na godzinę pomyślałem, że ten wszechobecny bruk jest dla Great Lakes Gravel tym, czym płyty betonowe są dla Wisły 1200. Posiadacze amortyzowanych mostków lub innych rodzajów zawieszenia w gravelach – cieszcie się! Pozostali (wliczając mnie) – nie napompujcie sobie za bardzo kół. Zresztą nie za wysokie ciśnienie przyda się nie tylko na bruku, ale również na odcinkach piaszczystych, których wcale nie brakuje. Wszystkie są przejezdne. No, chyba że się zagapisz i ugrzęźniesz. Nie są też długie, ciągną się przez kilkadziesiąt metrów, ponownie ustępując miejsca szutrom lub ubitej ścieżce.
Nie zabraknie też pięknych terenów leśnych i wiodących przez nie dróg i ścieżek. Odcinki asfaltowe z kolei, wg Komoot, mają łączną długość ok. 82 km. To właśnie na nich złapiesz chwilę wytchnienia, jednak przekonasz się w niektórych miejscach, że z przyjemnością wrócisz na szuter dobrej jakości. Zachwycające, piękne, szerokie i delikatnie pofalowane odcinki pozwolą Ci poprawiać średnią prędkość przejazdu. Charakterystyczny dźwięk szutru pod kołami będziesz miał w uszach przez dobrą połowę trasy.
Motywem przewodnim GLG, nie może być inaczej, są jeziora. Tych nie fotografowałem, skupiając się na reportażu z trasy. Jednak radości z widoku mazurskich akwenów, w połączeniu z pofalowanymi polami i lasami, nie odbierze Wam nikt. Chyba, że zmęczenie.
A to pojawi się na pewno. Trasa ma niespełna 500 km długości, ale w nogach większość z nas poczuje drogę pod górę. Ukształtowanie trasy, dobór odcinków o zróżnicowanej nawierzchni, jak też ciągłe podjazdy i zjazdy sprawiają, że pracuje nie tylko ciało, ale też głowa musi pozostać skupiona i zmotywowana. Organizatorzy podają, że będziemy mierzyć się z przewyższeniami rzędu 4 200 m. Według mojego Wahoo pokonałem 5 158 m. O ile sprzęt może się mylić, to nogi nie kłamią. Poczułem swoje „czwórki” już po przejeździe, co rzadko mi się przydarza. Jeśli wartość podjazdów się sprawdzi, będzie to oznaczać, że GLG jest bardziej wymagająca pod tym względem od Pomorskiej 500.
Podsumowując, trasa GLG jest szybka, jednak wymagająca przygotowania fizycznego i mentalnego. Przygotuj się więc na wspaniałe widoki oraz wielogodzinny dialog wewnętrzny. Oby wyłącznie pozytywny i pozbawiony niecenzuralnych słów. 😉
Zaopatrz się też w prowiant, o czym poniżej.
SKLEPY I INFRASTRUKTURA NA TRASIE
Dla uczestników tego rodzaju imprez, oprócz samej trasy i doboru sprzętu, liczy się dostępność infrastruktury w postaci sklepów, restauracji, czy… przystanków. Dla niewtajemniczonych słowo wyjaśnienia – przystanki służą nie tyle jako punkt oczekiwania na najbliższy PKS w przypadku rezygnacji lub poważnego defektu, co miejsce do spania. Szczególnie, jeśli są wiatą wyposażoną w ławkę. W powyższym wypadku można spokojnie uznać taki przybytek jako luksus na trasie. Takich przystanków, jak ten na zdjęciu, widziałem kilka. Będą mieć branie, o ile będzie ciepło.
Sklepy to kolejny ważny (o ile nie najważniejszy) element bikepackingowej układanki. Są tym, czym dla kierowcy osobówki stacje paliw, czy restauracje przy drodze. Z tym, że nie mówimy tutaj o zbytku. Kolarz, który nie zje i nie nawodni organizmu, nie pojedzie. Wcześniej, czy później, trzeba zatankować.
Odniosłem wrażenie, że na trasie GLG nie ma wielu sklepów. Jednak po głębszej analizie mapy okazuje się, że jest ich całkiem sporo. Mimo to, zalecam każdemu zrobienie dokładnej analizy gdzie się znajdują i – co ważne – w jakich godzinach są otwarte. Aby pomóc w tym zadaniu, przygotowałem mapę Google ze śladem trasy GLG naniesionym na nią oraz zaznaczonymi sklepami i restauracjami, jakie namierzyłem. Oczywiście mapa może być niekompletna, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jechałem również nocą. Możesz wejść na mapę bezpośrednio tutaj lub kliknąć na mapkę poniżej. Korzystaj do woli.
Ślad wyścigu prowadzi przez piękne, często dziewicze tereny. Powoduje to nieraz konieczność zjazdu z trasy, aby dotrzeć do sklepu. Osobiście postanowiłem nie zjeżdżać, tylko polegać na sklepikach znajdujących się przy samej trasie. Jedynym wyjątkiem była wizyta na Orlenie w Gołdapi, o czym poniżej. Ponadto warto zauważyć, że o ile na odcinku od 200 do 350 km jest kilka punktów zaopatrzenia, to przy porannym starcie z Wilim, planowanym dotarciu do Gołdapi na noc oraz jeździe bez przerwy, rzeczone 150 km pokonuje się w nocy. Siłą rzeczy sklepy te będą zamknięte i warto mieć ze sobą zaopatrzenie.
Na trasie znajdują się co najmniej cztery stacje Orlen, z czego trzy w standardzie O!Shop. Orlen w Gołdapi potraktuj jako średniej klasy pit-stop, z koniecznością zjechania z trasy ok. 500 m w jedną stronę. Pamiętaj, by wrócić na nią dokładnie w tym miejscu, w którym ją opuściłeś. Stacje w Olecku, Mikołajkach i Mrągowie oferują m.in. wege-burgery, w tym mój ulubiony Burak-Burger. Nie wdając się w polityczną dyskusję, Orlen jest jedyną sieciówką, w której jako wegetarianin wiem, że na pewno coś zjem.
Ponieważ jechałem na zmęczeniu skumulowanym w ciągu intensywnego tygodnia, mogłem nie zauważyć sklepu, czy przystanku, kiedy takiego nie potrzebowałem. Szczególnie podczas jazdy na autopilocie, czyli prawie śpiąc za kierownicą. 😉 Ponadto jazda w nocy powoduje, że widzisz raczej drogę przed sobą, skupiając się na wyborze toru jazdy. Poboczne atrakcje, jak infrastruktura, czy nawet wielkie mazurskie jeziora, pozostają zawoalowane w ciemności. Dlatego jeśli chciałbyś uzupełnić powyższe informacje i podzielić się innymi dostępnymi przybytkami i podpowiedziami na temat rozplanowania trasy, zapraszam do komentowania tego wpisu.
Agroturystyka jest zagadnieniem, którego w ogóle nie badałem. Przyczyna jest prozaiczna – zamierzam jechać non-stop, więc nie będę spać, nie licząc ewentualnych krótkich drzemek na siedząco, jeśli moje ciało (lub może bardziej głowa) wynegocjuje taką konieczność. Tak właśnie stało się podczas objazdu. Już pierwszej nocy czułem się dokładnie tak, jak podczas czwartej doby zmagań z trasą Wisły 1200. Ten stan towarzyszył mi przez większość trasy, również w ciągu dnia. Poczucie zasypiania podczas jazdy jest bodajże najmniej przyjemnym aspektem jazdy długodystansowej. Jak wszystko, co poza strefą komfortu, doskonale ćwiczy silną wolę, czy konsekwencję. Po prostu jedziesz. A jak usypiasz, to siadasz lub kładziesz się na kilka minut, po czym znowu jedziesz. Tak powtarzany cykl w końcu doprowadzi Cię do mety. Szybciej dojadą Ci, których ciała pozwalały więcej jechać, niż spać. Pozostali też dojadą, nieco później. Każdy na mecie będzie zwycięzcą z samym sobą. Warto jednak porządnie wypocząć przed startem.
Dla wszystkich, którym zmagania z trasą wystarczą za przygodę i deprywacja snu brzmi dla nich obco, pozostaje skorzystanie z usług wszechobecnej agroturystyki lub akcesoriów bikepackingu – śpiwora, hamaka, czy może nawet namiotu. Pamiętaj jednak, że zgodnie z zasadami wyścigu w formule samowystarczalności, rezerwowanie miejsc do odpoczynku przed startem jest niezgodne z regulaminem i nie fair w stosunku do innych uczestników. Z pewnością nie podnosi również własnego poczucia wartości. Co do biwakowania, pogoda może być różna, wszak maraton będzie rozgrywać się w ostatni weekend września.
UWAŻAJ NA PŁYTACH
Szutry, czy leśne dukty, pomimo, że mocno pofałdowane i momentami wymagające technicznie, są dosyć bezpieczne. Uważaj jednak na zjeździe z Pięknej Góry tuż przed Gołdapią. Po intensywnym wjeździe (nachylenie sięga w pewnym momencie 20%), czeka Cię atrakcyjny, szybki zjazd drogą z płyt betonowych. Jest naprawdę przyjemy i wywołał u mnie uśmiech na twarzy. Jednak w około 2/3 tego odcinka, na ciasnym łuku (nie pamiętam w którą stronę), po prawej stronie jedna płyta wyraźnie odstaje od pozostałych, czekając jak rosiczka na swoją ofiarę. Wystarczy na nią nie wjechać i ominąć ją z lewej strony. Łatwo powiedzieć, trudniej zauważyć przeszkodę po około 195 km w nogach, szczególnie jeśli pogoda nie będzie idealna.
Swoją drogą, żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia z tej góry. Dotarłem tam o świcie, kiedy Gołdap jeszcze spała w mglistej pierzynie, migocząc setkami świateł. Byłem pewien, że z drugiej strony wzniesienia będę mieć lepsze ujęcie, a otrzymałem za to zastrzyk adrenaliny na zjeździe. Zdjęcia nie ma.
ODPUŚĆ PLIK Z KOMOOT
Uwielbiam planować swoje wyprawy w aplikacji Komoot. Jednak ta nie nadaje się do eksportu pliku do nawigacji. Tworzy „ogony”, zmienia ślad pomimo odznaczenia opcji „Use known routes” i nakazania trzymania się oryginalnego śladu. Już przy Pomorskiej 500 pojawił mi się ten problem i po konsultacji z organizatorami i grupą ustaliłem, że Komoot tak ma. Rozwiązaniem tej sytuacji jest wyeksportować gpx przez inną aplikację, np. Ride with GPS, czy wgranie jej bezpośrednio do urządzenia.
W oddzielnym artykule opiszę instrukcję wgrywania plików do różnych nawigacji.
KTO ZA TYM WSZYSTKIM STOI?
Great Lakes Gravel wymyślili i stworzyli Paweł Kuflikowski oraz Filip Raczkowski, którzy na co dzień współtworzą redakcję Portalu kolarskiego #mtbxcpl. Portal skupia się przede wszystkim na sportowej stronie kolarstwa górskiego, a w sezonie jesienno-zimowym na kolarstwie przełajowym. Jak widać, panowie dostrzegli zapotrzebowanie rynku i stworzyli odpowiedź na marzenia coraz liczniejszej grupy szutrowców o prawdziwym wyścigu gravelowym.
Czuję się zobowiązany wspomnieć postawę Filipa, który zobaczywszy zorganizowane przeze mnie wydarzenie na Facebooku – objazd trasy GLG, sam zwrócił się do mnie z informacją o zmianach trasy, przesłał plik gpx, po czym kilkukrotnie, po każdej aktualizacji śladu, na bieżąco przesyłał mi poprawione wersje upewniając się, że dysponuję najbardziej aktualną wersją. Dzięki!
Na co dzień, kiedy Paweł i Filip nie objeżdżają trasy Great Lakes Gravel, współtworzą projekt Gravel.LOVE, czyli przygodową i integracyjną wersję wspólnej jazdy po szutrach, w ramach której eksplorowane są najlepsze ścieżki Puszczy Kampinoskiej. No cóż, zapraszam Was do TPK i na Kaszuby, dla porównania. Ale póki co, do zobaczenia na starcie Great Lakes Gravel 2020!
Powodzenia dla wszystkich startujących!
PS
Blog właśnie powstaje. To jest pierwszy artykuł na nim. Czytasz ten tekst prawdopodobnie jako jedna z pierwszych osób, dlatego tym bardziej zależy mi na Twojej opinii i sugestiach. Wal jak w dym i pisz do mnie lub komentuj!
Podobał Ci się artykuł? Polub i udostępnij go innym. Z góry dziękuję Ci za to!
INFORMACJE TECHNICZNE
Termin 25-27 września 2020
Dystans 470 km, w pętli
Przewyższenia ok. 4 200 m (wg Wahoo podczas objazdu 5 158 m)
Reguła samowystarczalności zdecydowanie tak (jeśli ktoś oszukuje, to chyba samego siebie)
Plik gpx pobierz ze strony maratonu lub tutaj
Strona maratonu https://greatlakes.gravel.love
27 komentarzy
Blog właśnie powstaje. Czytasz ten tekst niedługo po jego pojawieniu się online. Dlatego zależy mi na Twojej opinii i sugestiach. Wal jak w dym i pisz do mnie lub komentuj! 🙂
Podobał Ci się artykuł? Polub i udostępnij go innym. Z góry dziękuję Ci za to!
Jak na poczatek bloga czaczynasz z grubej rury. Bardzo fajny i krótki zarazem opis.
Nic tylko trzymać kciuki za pogodę.
Dziękuję Łukaszu za zwrotkę. Cieszę się, że spodobał Ci się tekst. Pozostaje pisać dalej, ku inspiracji i zadowoleniu nas wszystkich!
Trzymamy więc kciuki za aurę, chociaż nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiedni strój. 😉 Wiadomo jednak, przyjemniej jedzie się w słońcu, a przynajmniej nie w ciągłym deszczu. 🙂
Do zobaczenia i powodzenia!
Gratki za świetny tekst. Dla mnie będzie to pierwsza impreza tego typu, więc czytałem z podwójnym zainteresowaniem. 🙂
Tomku, dzięki za opinię! 🙂 Każdy przechodzi przez to pierwszy raz i jest spora szansa, że jak już wsiąkniesz w temat, to od razu sprawdzisz kalendarz wydarzeń na 2021. Ponieważ imprez nie jest dużo, a chętnych coraz więcej, sam organizuję sobie ciekawe wyprawy. Jednak nie ma to jak element rywalizacji na trasie, nawet takiej koleżeńskiej. Powodzenia i do zobaczenia!
Tia, mam już parę pomysłów na `21 🙂 Aktywność w wymiarze ultra do tej pory znam z biegów górskich, więc czas na urozmaicenie 🙂 Do zobaczyska!
Mysle, ze kocie lby tudziez post niemiecka kostka brukowa zasluguje na miano bohatera drugiego planu. Robiac objazd trasy to mi utkwilo w pamieci najbardziej 🙂 Moze dlatego, ze bylo to pierwsze 100km kiedy to wypoczety chcialem cieszyc sie trasa a tu tak trzeslo, ze mi az okulary spadaly 😀 Poza tym trasa miodzio. No i artykul tez git 🙂
Michale, kocie łby zrobiły na mnie wrażenie! Jest taki dłuższy odcinek przed Mikołajkami – ładnych parę kilometrów. Ale jak to mówi Przemek z gravelowy.pl, po to kolarz ma ręce, żeby nimi amortyzować. 😉 😀
Dziękuję za opinię i do zobaczenia!
Ch… ale może być 🙂 a tak naprawdę spoko fajne fotki, redaktorsko bez zarzutu, nie lakonicznie ale też bez przesadnego fasadowania ponad normę sedna.. z kwestii trasy interesował by mnie jeszcze szerszy opis przejazduprzez P. Romińską…
Zatem dozo na trasie, zapamiętam bajk 🙂
Dziekuję, Łukaszu! Jak to mówią, bardzo dobrze, dostateczny! 🙂
Przejazd przez Puszczę Romincką zapamiętałem jako długą prostą i do przodu, po czym sporo leśnych ścieżek, nieco pokręconych i – jakby inaczej – pofałdowanych. 🙂 Akwedukt na trasie jest jeden, ze zdjęcia. Więcej niedaleko, ale jakoś nie zboczyłem ze ścieżki, by je zwiedzić.
Do zobaczenia! Powodzenia!
Akurat przez Puszczę Romincką (o zgrozo nie Romińską) trasa poprowadzona jest prostym i łatwym szlakiem. Dobrze utrzymane leśne drogi idealne pod gravela. Niestety omija też atrakcyjne miejsca jak np. okolice Bedziszewa z widokami na piękną panoramę Puszczy (ze względu na bardzo urozmaiconą rzeźbę terenu w tym rejonie podczas wojny Whermacht szkolił tam nawet jednostki narciarzy), czy mosty w Kiepojciach. Nie jest to trasa turystyczna tylko wyscigowa i jako taka nie sprawi problemów jej uczestnikom.
Grześku, tym bardziej trzeba będzie zastanowić się nad turystycznym objazdem okolic, nastawiając się na zwiedzanie i uwiecznianie ich piękna! Przynajmniej wiemy, co teraz omijamy. Ty mógłbyś być przewodnikiem!
Fajnie napisane i ciekawie przedstawiona trasa. Pisz, a będę tu wracał i czytał. I trzymam kciuki na wyścigu. Powodzenia.
Dzięki i powodzenia! Dołożę starań, żeby było co czytać! 🙂
Co do opon, na jakiej szerokosci przejechałeś trasę? Czy w razie deszczów nawierzchnia twoim zdaniem przerodzi sie w bagno czy raczej bedziej nadal stosunkowo twardo?
Cześć Dawidzie! Dzięki za trafne pytanie. Leciałem na WTB Byway 700×44, podobnie jak podczas Wisły 1200. O ile nie będzie strasznej zlewy, trasa będzie raczej twarda. Na odcinku pomiędzy 100-200 km (nie pamiętam dokładnie gdzie) było kilka miejsc, gdzie jeśli popada, będą sadzawki na trasie, do ominięcia łąkami. Może też być nieco ślisko na odcinkach leśnych, gdzie nie ma szutru lub ubitej gleby. Nie ma ich dużo. Na wypadek złej pogody wezmę ze sobą koła z Zippami Tangente Course G40. Ale co do zasady, trasa jest twarda i szybka.
Osobiście uważam, że jeśli ktoś będzie mieć nieidealnie dobrane opony (czyli większość z nas, wszak jesteśmy amatorami), najwyżej dojedziemy do mety kilka minut później. Nic się nie stanie. 😉
Siemano.
Pisałeś ze będzie piasek… rozumiem ze nie musiałeś go przechodzić dzięki 44-kom. Czy na 35-kach tez byś przebrnął?
Jedynym dylematem u mnie są właśnie kapcie. I chyba wezme to co na Wisłę tj. Wtb resolute 42
Cześć Dawid! Piasek był, ale nie było go dużo. Pojedyncze odcinki. Tak, 44 pomagają. Aczkolwiek, z uwagi na wybrzuszenie w mojej tylnej oponie (puścił chyba oplot, po kontakcie ze szkłem kilka tygodni wcześniej), zmieniłam kapcie na Zipp Tangente Course G40. Będziesz mieć więc szersze opony ode mnie. Damy radę! 🙂
Ważne, żeby nie brać zupełnie cienkich, przełajowych. Będzie ok.
Powodzenia na trasie!
powiem Ci że większość staram się pokonywać na 35-kach i to jest mój jedyny dylemat. Co prawda pogoda ma się spsuć i ma padać. Przejechać na pewno się to przejedzie tylko trochę mam w tym wypadku na zakończenie poniżej 23h
Co będzie to będzie. Aby bez usterek bezsensownych.
Pozdrowionka
Dziękuję za tę relację, wielki szacun za to, że chciało Ci się to jechać na dwa tygodnie przed. Trzymam kciuki za bloga, jestem pewien, że będzie poczytny!!! Do zobaczenia na trasie, choć ja bardziej turystycznie to przejadę pewnie;)
Dziękuję Darku za kciuki! Zobaczymy się z pewnością, a czas przejazdu nie ma znaczenia. Liczy się radość z jazdy i poznanie pozytywnych osób. Może być tak, że będę mieć gorszy dzień, czy defekt i spokojnie mnie objedziesz. Każdy będzie zwycięzcą! 🙂
Hej! dzięki za artykuł, bardzo dobrze napisane 🙂
To mój pierwszy maraton. Za nawigację posłuży mi telefon, więc szczególnie cenna jest dla mnie uwaga o Komoot 🙂 Właśnie z tej aplikacji zamierzałem skorzystać, ale dzięki Twojej poradzie wybiorę Ride With GPS. Jaką alternatywną aplikację jeszcze polecisz w sytuacji awaryjnej? 🙂
Cześć Ax!
Dziękuję za opinię o artykule. Takie jest moje założenie – pisanie tutaj ma służyć wpieraniu innych i rozwijaniu zajawki. 🙂
Co do nawigacji, ja lubię Komoot, jednak do planowania tras. Jeśli mam pojechać po ściśle określonym śladzie, Komoot robi błędy i zmienia trasę. Szkoda ryzykować dyskwalifikację, no i oczywiście po co zmieniać trasę, skoro jest wyznaczona i przetestowana.
Awaryjnie wgrałbym ślad gpx do Google Maps. To ma każdy, szczególnie na Androidzie. 🙂 Dodatkowo możesz skorzystać z mapki, którą przygotowałem na Google Maps, gdzie zamieściłem wybrane sklepy i knajpy. Pamiętaj jednak, że ślad na tej mapie nie jest ostatecznym, finalnym opublikowanym przez organizatorów. Wgraj więc najnowszy, dostępny na stronie GLG.
Powodzenia i do zobaczenia! 🙂
Ładnie napisane, ale w niektórych momentach tak jakby zdjęcia przesłaniały tekst (chrome na androidzie). Szacun za przejechanie trasy i powodzenia w piątek 🙂
Dzięki Bernadzie za opinię. Jeśli chciałoby Ci się wysłać zrzut ekranu, będę wdzięczny: kontakt(at)rezerwatprzygody.pl.
Trasa jest piękna, malownicza i wymagająca. 🙂 Będzie fajnie, oby nie lało. A jak będzia padać, to też pojedziemy. 😉
Powodzenia!
Super! Bardzo dobrze się czyta! Daj znac co ze sobą zabrałeś na trasę i jak się ubrales. Wiem ze będzie artykuł 25.09 ale właśnie wtedy startuje #gr8lakesgrvl 🙂
Cześć Kamila! Dziękuję za feedback! 🙂 Co do artykułu, odpalę go we wtorek wieczorem, żeby można było coś sobie przypomnieć, albo szybko się zainspirować. A więc przeczytania we wtorek i do zobaczenia na #gr8lakesgrvl!