Gravelowa majówka marzeń [fotorelacja, wideo]

...czyli weekendowy objazd tras Wanoga i Reza

autor: Piotr Wierzbowski
5 przeczytane
3.8
(4)

Jakiś tydzień przed nadejściem długo oczekiwanej przerwy w codziennej rutynie większości Polaków, na Facebooku ukazało się wydarzenie: Weekendowy Wanoga x Reza coffee ride. To było zaproszenie do wspólnego bojkotu grilla i weekendowych nasiadówek. Znalazło się kilkadzieści osób, które dym z grilla z entuzjazmem zamieniło na kurz z pomorskich szutrów.

Zawód: tester(ka)

Testerzy trasy poszukiwani! Chętni proszeni są o przybycie w piątek rano na przystanek PKM Karwiny w Gdyni. 🔥😃

Tak właśnie zaczęła się nasza weekendowa wędrówka. Podobnie zresztą, jak ponad czterdzieści poprzednich ustawek – pomysł, ogłoszenie, realizacja. Ruszyliśmy więc ku przygodzie, po trasach Wanogi i Rezy.

Objazd trasy był raczej formalnością, ponieważ od miesięcy bywałem na niej, w różnych okolicznościach przyrody i o różnej porze roku. Pomny zeszłorocznej suszy i jej wpływu na jakość kaszubskich szutrów, postanowiłem jednak ciągiem przejechać większość wanogowej sceny. A skoro tak, to dlaczego nie w fajnym towarzystwie?

Trasa Wanogi wiedzie nie tylko możliwie szybkimi szutrami. Poprowadzona jest w taki sposób, by zobaczyć jak najwięcej ciekawych miejsc po drodze. Uczestnicy otrzymują w pakiecie startowym zestaw naklejek, w tym lista MWZ-tek*, która jest idealną ściągą podczas wanożenia po trasie.

*MWZ – Miejsca warte zauważenia. 🙂

Łeba – miasto przyjazne Wanożnikom

Już od minionego sezonu Łeba okazała się pierwszym „kamieniem milowym” dla Wanożników. Posiada rozbudowaną bazę restauracyjną i noclegową, znajduje się na ok. 220. km trasy, więc stanowi idealny przystanek na pierwszy nocleg lub na doładowanie przed nocą. Postanowiliśmy więc uczynić ją oficjalnym pit-stopem, wspólnie z władzami lokalnymi miasta i tutejszym Centrum Informacji Turystycznej.

Jeszcze dwa lata temu wzdłuż Jeziora Łebsko wiodła niewygodna (i czasami prawie nieprzejezdna) droga polna. Teraz trasa Wanogi mogła poprowadzić Was po pięknej szutrówce, wiodącej tuż przy granicy Słowińskiego Parku Narodowego.

Po pięknym wyjeździe z Łeby czekał na nas najbardziej piaszczysty odcinek na całej trasie – około 6-kilometrowy przejazd przez Krakulice, czyli torfowiska wysokie Słowińskiego Parku Narodowego. Brak suszy sprawił, że i ten odcinek nie sprawił nam trudności i okazał się łatwym wyzwaniem.

Wymuszony serwis jednego z rowerów wykonaliśmy dzięki uprzejmości obwoźnego sklepu, którego właściciel miał ze sobą zestaw pierwszej pomocy rowerowej – wszak przy R10 zawsze przydadzą się jakieś narzędzia. Żwawo dotarliśmy do miejscowości Rowienk, gdzie trasy Wanogi i Wanożki rozwidlają się. To pierwsza zwrotnica. Druga czekała nas nieco później, kiedy mieliśmy wjechać na nowopowstałą trasę Rezy.

Zupełnie nowa Wanożka. Jeszcze nowsza Reza

Droga z północy na południe, do parku krajobrazowego Dolina Słupi, wiedzie zupełnie nowym śladem. Szutrami, asfaltami i brukami dotarliśmy do Gałążni Wielkiej, by wjechac na trasę Rezy. Wszyscy byli ciekawi, co ich czeka… 😀

W okolicach Miastka trasa prowadzi śladem fragmentu rezerwatowej wyprawy bikepackingowej Gdynia – Berlin, którą możecie obejrzeć na YouTube.

Dzięki temu samemu trackingowi na żywo, co podczas imprez organizowanych przez Rezerwat Przygody, uczestnicy mogli z dokładnością do kilkudziesięciu metrów widzieć w czasie rzeczywistym nasze położenie. Dlatego wiele osób dołączało po drodze, aby towarzyszyć nam chociaż przez chwilę. Tak dotarliśmy do Leśna na nasz nocleg.

Dzień trzeci, (niestety) ostatni

Drugi dzień był wymagający, mieliśmy do pokonania prawie 220 km. Na niedzielę zaplanowaliśmy jedynie 160, więc na spokojnie zjedliśmy śniadanie, by… po 20 kilometrach stanąć na kawę i ciacho w klimatycznej miejscówce Dywan (na trasie Wanogi). Tam zabawiliśmy ponad godzinę. Kolejne dwie spędziliśmy w bazie Wanogi i Rezy, w pensjonacie Źródło Raduni. Dopiero zbierające się nad Kaszubami burzowe chmury zmusiły nas do ruszenia w dalszą podróż.

Nie dojechaliśmy daleko, burza złapała nas w sidła na wysokości Wieżycy. Na szczęście na tamtejszym przystanku PKM jest wiata. Na nieszczęście konduktor nie wpuścił nas do pociągu, jako że nie byliśmy jedynymi deszczowymi bumelantami. 😎

Nie pozostało nic innego, jak zorganizować inny transport do mety w Gdyni. Dla mnie i Piotra oznaczało to orzeźwiającą podróż na kołach. Trasa przejechana, nie tylko w słońcu. Ulewny deszcz pokazał, że nawet podczas burzy jest jezdna i wciąż bardzo przyjemna!

Namiastka ultra

Jak ja Wam zazdroszczę tej atmosfery i energii podczas Wanogi, czy Brejdaka! To główny powód, dla którego organizuję stadne przejazdy

Zobacz na Stravie

Podobał Ci się artykuł? Dodaj swoją ocenę!

Kliknij, aby ocenić

Średnia ocena 3.8 / 5. Liczba głosów 4

Dodaj pierwszą ocenę!

Dodaj komentarz

You may also like

Zobacz dostępne kupony

Podczas przeglądania stron internetowych Sklepu używane są jedynie niezbędne do działania pliki „cookies”. Ich stosowanie ma na celu poprawne działanie stron Sklepu Rezerwat Przygody. Akceptuję Dowiedz się więcej

Instagram Rezerwatu

RP_LOGO_PODSTAWOWE_320

Rezerwat Przygody to blog, podcast i kanał na YouTube, stworzone by propagować aktywny, uważny i zdrowy styl życia. 

 

Na stronie dzielę się z Wami własnymi doświadczeniami, ale też przedstawiam opinie innych.

 

Chcesz się ze mną skontaktować? Skorzystaj z kontaktu tutaj.

Przygotowanie do ultramaratonu

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera.
Wiadomości wysyłamy nie częściej niż raz na kilka tygodni.
W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia lub wypisać się.

©2020-2023 Piotr Wierzbowski & Rezerwat Przygody