Tej jesieni Wataha 250 ultrasów i ultrasek po raz kolejny ruszyła w gravelową drogę do Piekła. Czy świętokrzyski diabeł jest taki straszny, jak go malują?
Prawdziwa WATAHA
Jeśli śledzicie blog Rezerwatu od jakiegoś czasu na pewno zauważyliście, że Watahy sporo jest tutaj, podobnie jak mnie można zawsze spotkać na tym ultramaratonie. Dlaczego tak jest?
Powodów jest kilka. Wymienię te najważniejsze:
- Watahę przygotowuje Mateusz Szafraniec, którego poznałem na rowerze jako zapalonego poszukiwacza prawdziwej przygody na dwóch kółkach. Mateusz jest prawdziwym ultrasem, który bierze drogę taką, jaka jest.
- Skoro o drodze (tudzież trasie), te są na Watahach ciekawe, ale nieprzesadnie skomplikowane. Tym samym nie są stworzone ani pod gravela, ani pod mtb – są jezdne i przejezdne dla każdego.
- Wszelkie odcinki specjalne są wyraźnie oznaczone i zapowiedziane. To sprawia, że przez kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów drogi wręcz oczekujemy sławnego „Piekła”. 😃
- Wataha, jak sama nazwa wskazuje, to prawdziwa rowerowa społeczność. Szczególnie czuć to w jesiennej i zimowej edycji, kiedy można wypić gorącą herbatę przy ognisku, czy kominku, w gronie podobnie do nas, pozytywnie zakręconych kolarzy i kolarek.
Gravelowo złoto
Tak, wiem – powyżej napisałem, że trasy Watahy „nie są stworzone ani pod gravela, ani pod mtb”. Istotnie, tak jest – w nazwie nie ma słowa „gravel”, ale szutrów na setkach świętokrzyskich dróg nie brakuje i Wataha śmiga po licznych i pięknych szutrostradach.
Znacie też moje podejście do takowych „łatwych i prostych” ultramaratonów – są fajne do pobijania rekordów prędkości i ustalania gravelowych życiówek, ale mają też (w mojej skromnej opinii) element monotonii. Dlatego Mateusz dba o to, by odcinki szybkie były przeplatane elementami wymagającymi nieco techniki, czy zmuszającymi do oderwania wzroku sprzed kierownicy i podziwiania świętokrzyskich krajobrazów.
Widoki zapierają dech w piersiach i sprawiają spory dylemat na zjazdach – cieszyć się flow z szybkiej jazdy w dół, czy stawać na zdjęcia.
Wszystko na filmie
Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował oddać nastroju Watahy na jutubowej relacji. Możecie zobaczyć ją tutaj. 👇
Nie tylko droga
Województwo świętokrzyskie, położone w sercu Polski, oferuje piękne krajobrazy, malownicze tereny wiejskie oraz bogatą historię.
W wielu miejscach na trasie Watahy można podziwiać piękną, drewnianą architekturę. Stare cerkwie, kościoły, kapliczki oraz tradycyjne, drewniane domy tworzą unikalny krajobraz kulturowy.
Osobiście uwielbiam „kolekcjonować” zdjęcia drewnianych okien starych domów. Takie detale nadają rowerowej wędróce specyficzny charakter.
Województwo świętokrzyskie, będące obszarem o bogatej historii i tradycji, często charakteryzuje się zachowaną starą zabudową, w tym również pięknymi starymi oknami. Stare okna w tym regionie często odzwierciedlają charakterystyczny styl architektoniczny i lokalne tradycje.
Bądź na bieżąco, zapisz się do newslettera. Wiadomości wysyłam do Was raz na kilka tygodni.
Pit-stop Gospoda Rycerska
Nic bardziej (oprócz wrażeń z jazdy i widoków) nie cieszy na trasie, niż dobre jedzenie po pierwszej setce. Na 115. kilometrze wędrówki zawijamy do Szydłowa, gdzie na samym rynku znajduje się Gospoda Rycerska z przemiłą obsługą i przepyszną strawą (tak, tą strawą przez „w”. Ta druga na końcu relacji 😀).
Wjazd do Szydłowa. Brama Krakowska to jedna z trzech zachowanych bram miejskich, która prowadziła do miasta. Jest ona również zabytkiem architektury obronnej i wpisana na listę zabytków.
Szydłów ma bogatą historię, sięgającą średniowiecza. Miasto było założone prawdopodobnie w XIII wieku i od początku pełniło funkcję obronną. Zamek w Szydłowie został wzniesiony w XIV wieku, a miasto było znane ze swego strategicznego położenia.
Rynek w Szydłowie to jedno z największych i najbardziej malowniczych miejsc w mieście. Znajdują się tu zabytkowe kamienice o pięknych fasadach, a także renesansowy ratusz. Rynek w Szydłowie zachował swój średniowieczny układ urbanistyczny.
Akurat na jednodniówkę, ale...
Trasa, którą jechałem tym razem była tą średnią. Mateusz przygotowuje pakiet dwóch-trzech dystansów do wyboru w ramach jednego pakietu startowego. Decyzję można podjąć na kilka dni przed startem. Dzięki temu, w zależności od preferencji, czy kondycji, można zrobić sobie szybki „strzał” na setce, spędzić cały dzień na rowerze, czy zasmakować prawdziwego, dwudniowego ultra.
Na koniec wszyscy spotykają się na „Wilczym głodzie”, czyli wyżerce w bazie zawodów w Skarżysku Kamiennej, gdzie do końca imprezy słychać gwar i opowieści uczestników.
A więc do zobaczenia na kolejnej Watasze, już w styczniu 2024!
Przydatne linki
– Reklama –
Wataha na Stravie
Podobał Ci się artykuł? Dodaj swoją ocenę!
Kliknij, aby ocenić
Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów 2
Dodaj pierwszą ocenę!